- Andy, gdzie jest reszta zespołu ? - zapytałam ponieważ odkąd go poznałam reszty zespołu nie widziałam XD.
- Są we wspólnej willi, jest niedaleko. Jutro ich poznasz. Ta, w której jeszcze jesteśmy należy do mnie. - odpowiedział po czym wziął mnie za rękę (nwm po co O.O ) .
- Ok, spoko - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Tak właściwie... to gdzie ty mieszkasz ? - zapytał bo ogarnął, że nie wie jak dojść do mnie do domu xd
- Doprowadź mnie do miejsca gdzie mnie znalazłeś, dalej będę wiedziała jak dojść, ale będziesz musiał pamiętać drogę jak będziesz miał po mnie przyjść. - odpowiedziałam Biersack'owi xd.
- No , spoczko. - odpowiedział i puścił mi oczko.
Okazało się, że od miejsca wczorajszego zdarzenia wcale nie jest daleko do Andy'ego, (lol) więc nie było problemu żeby w miarę szybko dojść do mnie do domu.
- Andy... To tutaj... - (wskazałam na kremowy domek jednorodzinny z czarnym dachem) od razu posmutniałam, wcale nie chciałam tam iść , ale wiedziałam, że muszę. - Ja... nie chcę... - Biersack oczywiście mi przerwał, zemszczę się :3 (buhahaha xd).
- Wiem, że nie chcesz, ale nie martw się będę przy tobie. - odpowiedział i mnie przytulił mówiąc do ucha - Nie pozwolę aby cię zraniono, nigdy. - po tym bardziej go przytuliłam, a on pocałował mnie we włosy.
...W domu...
- O patrz, kto postanowił wrócić do domu. - burknęła matka w stronę taty. - Co się tak gapisz smarkulo?! - Zapytała mnie matka. Oczy miałam już zeszklone.
- Po to mam oczy. - odpowiedziałam prawie szeptem,ale usłyszała.
- Nie dość, że wygląda jak idiotka to się też tak zachowuje. - ojciec cały czas milczał. Jak matki nie było to potrafił być w miarę ok, ale kiedy matka była w domu to miał na wszystko wyjebane -,- . Zajebista rodzinka.
Nic nie mogłam z siebie wydusić, z oczu leciały mi łzy, a Andy starał się zachować powagę.
- Proszę pani. Dlaczego odzywa się pani w ten sposób do swojej córki ? - zapytał Andy z troską na twarzy (przez cały czas mnie obejmował)
- To nie jest moja córka. - to mnie najbardziej zabolało, wiedziałam, że matka często pije, ale tym razem nie było tego widać. Czułam że ona po prostu tak myśli. Ja nigdy nie miałam normalnego domu. Nigdy nie miałam normalnych rodziców. Matka tylko się darła i wyzywała od idiotek, dziwek itp, a ojciec miał na wszystko wyjebane.
... Biegiem ruszyłam w stronę mojego pokoju i zamknęłam się w łazience.
* Perspektywa Andy'ego.
Mała pobiegła gdzieś na górę, a ja ruszyłem za nią, bo czułem, że może sobie coś zrobić. Biegnąc krzyknąłem tylko w stronę matki Amy:
- Mam nadzieję, że jest pani z siebie dumna !!! - ona nic nie odpowiedziała usłyszałem tylko "Pfff..." jakby w ogóle się nie przejmowała co stanie się z jej dzieckiem... Wszedłem do jakiegoś pokoju ... chyba pokoju Amy bo było tam dużo plakatów BVB, PTV, FFR, FIR, AA itd. Zobaczyłem w tym pokoju jeszcze jedne drzwi. Pewnie toaleta ... było zapalone światło a ze środka słyszałem tylko odgłos płaczu. *Zapukałem*
- Amy, proszę cię otwórz. Wiem jaką masz sytuację w domu, ale wiesz jaki jest plan, ale możemy go zmienić. Ja z tobą zostanę do późnego wieczora, nie wyjdę stąd tylko proszę cię. Otwórz drzwi. - starałem się mówić jak najbardziej przekonywującym, ale spokojnym tonem. - Amy, proszę. Wiem, że aktualnie ci psychika nawala, ale wiesz przecież, że nie mam złych zamiarów. Otwórz, proszę...
... Otwarły się drzwi. Z łazienki wyszła Amy z żyletką w zakrwawionej ręce. Na jej obydwu rękach widziałem ślady tego diabelstwa. ... Nie mówiłem nic ... po prostu podszedłem do niej i ją przytuliłem , jednocześnie wyrywając z jej ręki żyletkę i rzucając ją przez okno na trawnik. Wziąłem małą za rękę i posadziłem na łóżku. Poszedłem do toalety w poszukiwaniu bandaży i nożyczek... 'Są' pomyślałem . Przeciąłem na dwie części bandaż i opatrzyłem rany biednej , małej , zapłakanej Amy. Głowę miała cały czas opuszczoną, a z oczu leciały jej łzy, lecz nic nie mówiła. Podczas opatrywania ran zdołałem usłyszeć tylko ciche "Ał". Nie dziwiło mnie to, że ją to bolało. Mocno się okaleczyła. Kiedy skończyłem siedzieliśmy w milczeniu przez kilka minut...
- Przepraszam - powiedziała Amy. Nie mogłem pozwolić na to, żeby bezsensownie mnie przepraszała.
- Nie przepraszaj mnie. Nie masz przecież za co. Przecież ja wiem jaką ty masz sytuację w domu. Rozumiem twoje zachowanie. - odpowiedziałem małej.
- Ja chce stąd jak najszybciej wyjść. - odpowiedziała prawie szeptem.
Wytarłem łzę Amy i ją objąłem. Zorientowałem się, że jest już 15 (rety czas na serio szybko leci O.O) .
- Zmęczona jesteś (ja zresztą też ale chuj z tym ;-;) . Może się położysz ? Bez obaw, będę przy tobie cały czas. - powiedziałem małej widząc, że jest troszkę zamulona.
- Trochę jestem. - odpowiedziała po czym wreszcie zobaczyłem jej piękny uśmiech, może nie był taki mega widoczny , ale kąciki ust się podniosły, jestem tego pewny.
Po odpowiedzi wziąłem ją na ręce, (co nie było trudne ponieważ ważyła z 40-50 kg) i położyłem do łóżka przykrywając kołdrą. Położyłem się obok niej i ją objąłem... Czas się strasznie dłużył.
~
Na razie tyle potworki. Jak się podoba ? Proszę dawajcie mi jakieś komentarze bo na serio nwm czy ktokolwiek to czyta (oprócz jednej osoby :3) . Ale na serio daj ktoś komentarz ... co kolwiek , byle żebym wiedziała że ktoś to czyta. Pzdr <33
- Mam nadzieję, że jest pani z siebie dumna !!! - ona nic nie odpowiedziała usłyszałem tylko "Pfff..." jakby w ogóle się nie przejmowała co stanie się z jej dzieckiem... Wszedłem do jakiegoś pokoju ... chyba pokoju Amy bo było tam dużo plakatów BVB, PTV, FFR, FIR, AA itd. Zobaczyłem w tym pokoju jeszcze jedne drzwi. Pewnie toaleta ... było zapalone światło a ze środka słyszałem tylko odgłos płaczu. *Zapukałem*
- Amy, proszę cię otwórz. Wiem jaką masz sytuację w domu, ale wiesz jaki jest plan, ale możemy go zmienić. Ja z tobą zostanę do późnego wieczora, nie wyjdę stąd tylko proszę cię. Otwórz drzwi. - starałem się mówić jak najbardziej przekonywującym, ale spokojnym tonem. - Amy, proszę. Wiem, że aktualnie ci psychika nawala, ale wiesz przecież, że nie mam złych zamiarów. Otwórz, proszę...
... Otwarły się drzwi. Z łazienki wyszła Amy z żyletką w zakrwawionej ręce. Na jej obydwu rękach widziałem ślady tego diabelstwa. ... Nie mówiłem nic ... po prostu podszedłem do niej i ją przytuliłem , jednocześnie wyrywając z jej ręki żyletkę i rzucając ją przez okno na trawnik. Wziąłem małą za rękę i posadziłem na łóżku. Poszedłem do toalety w poszukiwaniu bandaży i nożyczek... 'Są' pomyślałem . Przeciąłem na dwie części bandaż i opatrzyłem rany biednej , małej , zapłakanej Amy. Głowę miała cały czas opuszczoną, a z oczu leciały jej łzy, lecz nic nie mówiła. Podczas opatrywania ran zdołałem usłyszeć tylko ciche "Ał". Nie dziwiło mnie to, że ją to bolało. Mocno się okaleczyła. Kiedy skończyłem siedzieliśmy w milczeniu przez kilka minut...
- Przepraszam - powiedziała Amy. Nie mogłem pozwolić na to, żeby bezsensownie mnie przepraszała.
- Nie przepraszaj mnie. Nie masz przecież za co. Przecież ja wiem jaką ty masz sytuację w domu. Rozumiem twoje zachowanie. - odpowiedziałem małej.
- Ja chce stąd jak najszybciej wyjść. - odpowiedziała prawie szeptem.
Wytarłem łzę Amy i ją objąłem. Zorientowałem się, że jest już 15 (rety czas na serio szybko leci O.O) .
- Zmęczona jesteś (ja zresztą też ale chuj z tym ;-;) . Może się położysz ? Bez obaw, będę przy tobie cały czas. - powiedziałem małej widząc, że jest troszkę zamulona.
- Trochę jestem. - odpowiedziała po czym wreszcie zobaczyłem jej piękny uśmiech, może nie był taki mega widoczny , ale kąciki ust się podniosły, jestem tego pewny.
Po odpowiedzi wziąłem ją na ręce, (co nie było trudne ponieważ ważyła z 40-50 kg) i położyłem do łóżka przykrywając kołdrą. Położyłem się obok niej i ją objąłem... Czas się strasznie dłużył.
~
Na razie tyle potworki. Jak się podoba ? Proszę dawajcie mi jakieś komentarze bo na serio nwm czy ktokolwiek to czyta (oprócz jednej osoby :3) . Ale na serio daj ktoś komentarz ... co kolwiek , byle żebym wiedziała że ktoś to czyta. Pzdr <33
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz